„Moja muzyka to poezja śpiewana na petardzie” – z jakich źródeł czerpiesz, by ową poezję tworzyć?

Z życia, filmów, ciekawych osób, które ciekawią mnie nadprzeciętnie. Moja muzyka i teksty to wycinki tego, co dzieje się u mnie na co dzień. Dla mnie to naturalne, żeby opowiadać o tym z czym się mierzę, z czego się cieszę i co przeżywam. Nie umiem inaczej i trochę się tego boję, że na siódmej płycie będę śpiewał o tym samym, ale mam nadzieję, że moja codzienność zmieni się dość znacznie za czym pójdzie też przekaz tego, co robię. Na dziś jestem wesołym
smutasem. (śmiech)

Płytą „MiłyMłodyCzłowiek” otworzyłeś sobie wrota do tzw. branży. Jarocin, Męskie Granie… Jak sądzisz, co było w niej takiego wyjątkowego?

Absolutnie nic i chyba to jej siła. Całą płytę nagrałem i zmiksowałem sam, przez co była bardzo „moja”. Wydaję mi się, że dziś wielu artystów chce być na siłę wykreowanych, wygenerowanych wręcz, wpasowanych w gusta odbiorców i potem wychodzi z tego niezły jazz, mówiąc kolokwialnie. Ja mam świadomość, że moja muzyka nie jest dla każdego i mam nadzieję, że z tą świadomością będę tworzył zawsze. O tym co dla mnie ważne, trudne, piękne, konieczne do przeżycia. Reasumując: śpiewam głośno o tym, o czym niekiedy wstydzę się pomyśleć. Są ludzie, którzy mają podobnie i na moje szczęście, na przykład, ci ludzie organizują Jarocin czy Męskie Granie. (śmiech)

Już w kwietniu ukaże się twój drugi album „ATAK” – będzie to dobrze znana „poezja śpiewana”, czy idąc za słowami Organka – wszyscy młodzi idą w hip-hop, Ty także tam pójdziesz? [śmiech]

Zdecydowanie to pierwsze i szczerze – nie umiem wytłumaczyć, dlaczego. Jako twórca jestem mocno „gitarowy”, jako słuchacz – niekoniecznie. Niemniej jednak to, co tworzę jest najbliższe temu, co mam w sercu. Mój proces twórczy wygląda tak, że po prostu o czymś intensywnie myślę: o dziewczynie, o tym, że coś zawaliłem, o tym, że mogę być nienajlepszym bratem czy synem i przychodzi, najczęściej wieczorem taki moment, gdzie biorę do ręki gitarę i sprowadzam te myśli do formy muzyczno-słownej. W następnych etapach zazwyczaj znika ten „romantyzm”, ale początek zawsze jest ten sam.

Nowy krążek promują „Tuż przed północą” i „Najgorsze rzeczy”. Dlaczego właśnie te konkretne utwory zasłużyły sobie na tak ważną rolę w zapowiedzi albumu?

Bo bardzo tego chciałem. A dlaczego? Intuicja i jakiś dziwny proces myślowy, ryzyko, które podejmują artyści przy wyborze singli. Utwór z Błażejem to dla mnie duża sprawa i bardzo chciałem zaznaczyć to klipem. Praca przy nim była okazją do zaproszenia Błażeja do mojej rodzinnej Skały, pokazania mu, dlaczego moja muzyka jest jaka jest i pokazania, dlaczego jestem jaki jestem. Długotrwałe przebywanie w podkrakowskiej Skale zostawia w człowieku ślad. Mieszanki: radości, smutku, wielkich nadziei i raka spowodowanego smogiem. Ostatnio stężenie PM 10 wynosiło u nas zaledwie 1300 proc. normy.
Wracając do pytania. Drugi singiel został singlem, bo… o tym powiedział już kilka zdań wcześniej. (śmiech)

Klipy do wspomnianych utworów stanowią specyficzną całość. Chwyt marketingowy czy podprogowy przekaz, który wychwycą tylko wytrawni słuchacze/oglądacze?

To po części upust dla mojej filmowej zajawki, umiejętności negocjatorskich Artura Rawicza i zaufania ze strony Mystic Production. Po resztę odsyłam do klipów.

Jest na nowej płycie jakiś utwór, który jest Ci szczególnie bliski?

Jest i to nawet dwanaście.

W piosence „Tuż przed północą” gościnnie pojawił się Król, teraz rozgrzewasz publiczność przed Organkiem. Jak owi Panowie znaleźli się na Twojej drodze? Siła przypadku, czy według Ciebie nie ma czegoś takiego?

Pretekstem do tych spotkań była muzyka i ciekawość drugiego człowieka. Mam wielkie szczęście, że mogę zamieniać idoli na kolegów. Relacja z Błażejem, z Tomkiem i każdym, kto wyciąga rękę do pomocy, to dla mnie duża szkoła i inspiracja. W tym wszystkim generalnie chodzi o to, żeby znaleźć się w odpowiednim miejscu i w odpowiednim czasie, ale trzeba sobie ten moment i czas wypracować, przygotować się na niego najlepiej jak się da.

Jak wspominasz koncert w Łodzi? Wrócisz do nas jeszcze?

Oczywiście! Już chyba nawet trwają jakieś rozmowy. Niestety wiadomo – pandemia, ale mam nadzieję, że prędzej niż później zgram w Łodzi. Do tej pory wiążę z tym miastem same eleganckie wspomnienia.

Obecne czasy nie sprzyjają artystom. Jaki masz pomysł na to, by Twoje piosenki zbyt szybko nie zniknęły z pamięci słuchaczy?

Nie mam na to pomysłu, więc zdaję się na przypadek, łaskę słuchaczy, Pana Premiera i przydatność, nikomu nieprzydatnych, koncertów online. (śmiech)